You are currently viewing „Nowy” sposób na przebarwienia skóry?

„Nowy” sposób na przebarwienia skóry?

 

Osobiste doświadczenia. Jak poradziłam sobie z przebarwieniami.

Stosowanie witaminy C na skórę redukuje przebarwienia. To już wiemy.
Lista zabiegów kosmetycznych i preparatów z zawartością słonecznej witaminy jest długa. Jednak wszystkie działają doraźnie i tak długo jak się je stosuje. Po odstawieniu kremu, problem zazwyczaj powraca.

A co by było, gdyby tak podejść do tematu przebarwień od wewnątrz?

W wielkim skrócie: Przebarwienia to zmiany kolorytu skóry powstałe na skutek zaburzenia działania komórek odpowiedzialnych za produkcję melaniny.

Powody powstawania przebarwień skóry są różne. Od predyspozycji genetycznych, poprzez przebyte choroby, zaburzenia hormonalne i zażywane leki. Aż po palenie, opalanie i starzenie się.

Prawie każdy z wymienionych powodów sprowadza się do wspólnego mianownika jakim są wolne rodniki, a konkretnie ich nadmiar.

Wolne rodniki są efektem między innymi zbyt dużej kumulacji toksyn w organizmie, powstają pod wpływem działania promieni UVA i UVB, przybywa ich wraz z wiekiem.

Wolne rodniki tworzą w komórkach stres oksydacyjny niszczący struktury komórkowe. Powodują degradacje przebudowy białek w skórze. 
Głównym białkiem budulcowym i filarem zdrowej skóry są włókna kolagenowe.
To przede wszystkim one odpowiedzialne są za jej stan.

Idąc tym tropem docieramy do przeciwutleniaczy, a w szczególności do witaminy C i jej dwóch istotnych dla nas właściwości. A mowa o neutralizowania wolnych rodników oraz wspierania syntezy kolagenu w komórkach.

Utrzymanie optymalnego, odpowiedniego poziomu witaminy C w organizmie pozwoli na rozwiązanie trzech istotnych problemów związanych z powstawaniem przebarwień, ponieważ:

  • Neutralizujemy nadmiar wolnych rodników
  • Wzmacniamy odporność skóry
  • Wspieramy organizm w produkcji naturalnego kolagenu, takiego którego nie zastąpią żadne suplementy – naszego własnego

Zadbajmy więc o odpowiedni poziom witaminy C w naszym organizmie. Odstawmy używki, wzbogaćmy dietę w produkty bogate w przeciwutleniacze, włączmy w swój plan suplementacyjny 1-2 saszetki Altrient®C i poczekajmy na efekty. Gwarantuję, że mogą zaskoczyć!

Skąd moja pewność?

Oczywiście z życia, ponieważ mam tę przyjemność korzystania z Altrient®C od 4 lat, a tę nieprzyjemność, że suplementacja jest w moim przypadku koniecznością ze względu na powstałe niedobory.
Jestem bowiem przeciwniczką suplementacji bez wyraźnej przyczyny. Stoję na stanowisku, że suplementy, jak sama nazwa wskazuje mają uzupełniać braki. Których nie można uzupełnić nawet dobrze zbilansowaną dietą i sięgnięcie po nie powinno być zawsze bardzo przemyślane i mieć podstawy wynikające ze stanu zdrowia określonego badaniami.

Z trudem nam kobietom przychodzi “chwalenie” się naszymi niedoskonałościami. Jednak dla dobra sprawy przyznam się do tego, że przez wiele lat borykałam się z przebarwieniami skóry wyłącznie na twarzy.

Przyczyn było sporo:
uwarunkowania genetyczne – skłonność do przebarwień odziedziczyłam po mamie. Ponadto dzięki badaniu genetycznemu iGenesis, dowiedziałam się, że mój organizm również słabo radzi sobie z usuwaniem i neutralizowaniem toksyn.

promienie UVA i UVB –  10 lat swojego życia spędziłam w kraju, w którym zimą temperatura nie była niższa niż 25C, a latem dochodziła do 50C.

toksyny – nie do końca zdrowa dieta przez wiele lat, aż do odzyskania świadomości, papierosy (już rzucone;) ), dzieciństwo w domu w pobliżu koksowni. To chyba wystarczy, aby w moim organizmie nagromadziło się ich sporo.

wiek – pominę milczeniem, ale na pewno piękny 🙂

Tak więc ciemne plamy na twarzy towarzyszyły mi od 26 roku życia, a mocno kryjący podkład do twarzy oraz różnej maści korektory stanowiły niezbędne wyposażenie mojej kosmetyczki. Mimo, iż nie było to łatwe, unikałam słońca kryjąc twarz pod czapką z daszkiem i okularami. A kiedy już w okolicach 40 roku życia „dorosłam i dojrzałam” (co zdarza się w różnym wieku ;)) Zaczęłam bardziej przyglądać się swojej diecie i uważniej wybierać produkty studiując etykiety. W zasadzie praktycznie całkowicie zrezygnowałam z żywności wysoko przetworzonej.
Pozbyłam się też detergentów i środków chemicznych z domu. Kremy i balsamy zastąpiłam naturalnymi olejami.

Moja cera zaczęła się poprawiać na tyle, że przestałam rwać włosy z głowy z powodu przebarwień i chyba je zaakceptowałam. Jako „wpisane w krajobraz” i pojawiające się na przemiennie to na czole, to na policzkach, maskowałam je uparcie korektorem.

Aż do zimy zeszłego roku, kiedy to odbywałam podróż zakupową skoncentrowaną na uzupełnieniu kosmetyczki. Czyli rajd po drogeriach i perfumeriach. Kiedy chciałam dobrać nowy zimowy podkład i zakomunikowałam Pani w sklepie, że potrzebuję czegoś co zamaskowałoby przebarwienia. Pani przyjrzała mi się uważnie i zapytała o jakich przebarwieniach mówię.

W tym czasie minęły ok 3 lata odkąd Altrient zagościł w moim domu. Najpierw sporadycznie, potem bardziej regularnie. Przyjmowałam różne jego kombinacje czyli do saszetek z witaminą C dodawałam to Glutation, to R-ALA czy B complex.

Po powrocie do domu długo i z uwagą egzaminowałam swoją twarz i znalazłam! Już nie przebarwienia, a raczej lekki cień po nich.
Zauważyłam, też że moja lwia zmarszczka, która powoli zmieniała się w gigantyczną „poduchę” nad nosem. Stała się znaczniej płytsza i pozostały po niej tylko dwie kreski, a nie głębokie bruzdy.

Ponieważ nie korzystałam z regularnych specjalistycznych zabiegów kosmetycznych. Jedynym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy były zabiegi eliminacyjne w moim domu i  “sprzątanie” codziennego menu oraz saszetki Altrient każdego dnia.

Skupiłam się więc na regularnym przyjmowaniu Altrientu i uważnej obserwacji swojej cery. Dziś przypomniałam sobie o swoich przebarwieniach podczas edycji tego artykułu i mam nadzieję, że pozostaną one tylko wspomnieniem.

pozdrawiam ciepło
Katarzyna Grabowska

Dodaj komentarz